- A, więc … - długo trwającą cisze przerywa głos siedzącej naprzeciwko ciebie około trzydziestoletniej brunetki, którą widzisz pierwszy raz w życiu.
- I tak nic pani nie powiem – odpowiadasz oschle. – Marnuję pani tylko czas.
Kobieta spogląda na ciebie z zaciekawieniem i szybko notuje coś w swoim zeszycie.
- Musi pani wiedzieć, że nie przyszłam tu z własnej woli. Rodzice oznajmili, że albo to albo wyprowadzka z Dortmundu. – Chciałaś od razu wyjaśnić sprawę, aby nie wprowadzać kobiety w błąd.
- Nikt nie przychodzi do mnie z własnej woli. Ludzie uciekają od problemów zamiast się z nimi zmierzyć, porozmawiać o nich. – Kobieta odkłada na chwilę swój zeszyt i długopis obdarzając cię serdecznym uśmiechem. – Rozmowa pomaga, wierz mi. Wydaje ci się, że jesteś ze swoim bólem sama, że nikt nie potrafi ci pomóc. A ja chcę spróbować.
- Jest pani terapeutką, to pani praca – oznajmiasz wypranym z emocji głosem.
Zapada niezręczna cisza, której nie masz zamiaru przerywać. Siedzisz tu, bo rodzice cię zmusili. Odbębnisz swoje dwie godziny wizyty i już cię tu nie ma. Zapomnisz o tym całym cyrku z terapeutką. Przecież wiesz, że i tak w niczym ci nie pomoże, nikt nie może ci pomóc. No, bo niby jak ktoś miałby, to zrobić?! Nikt nie potrafi cofnąć czasu.
- Kiedy to się zaczęło? – z ust kobiety pada niespodziewanie pytanie.
Patrzysz na nią ze zdziwieniem. W pierwszej chwili nawet chcesz odpowiedzieć, ale później szybko się hamujesz. Czujesz jak oczy zaczynają ci się szklić. Wyzywasz się w myślach od beksy, idiotki, która zaraz rozbeczy się przy obcej kobiecie. A przecież mówiłaś sobie, że będziesz twarda.
- Kim on właściwie dla ciebie był? – słyszysz kolejne pytanie.
Zaciskasz mocno powieki.
- Przyjacielem.
Po twojej odpowiedzi zapada cisza. Próbujesz ze wszystkich sił się nie rozpłakać. Odrzucasz pojawiające się w głowię wspomnienie jego roześmianej, idealnej twarzy.
- Właściwie był kimś więcej niż tylko przyjacielem.
Kobieta w milczeniu kiwa głową i ponownie bierze do ręki swój zeszyt i długopis. A ty już wiesz, że przegrałaś sama ze sobą. Wiesz, że mimo starań chcesz opowiedzieć tą historię, waszą historię.
- Poznaliśmy się jeszcze za czasów jego gry w Borussi Moenchengladbach – cicho zaczynasz wpatrując się w ten odpychający bordowy dywan. – Złapaliśmy dobry kontakt i szybko zostaliśmy przyjaciółmi. Od zawsze interesowałam się piłką, ale Marco był pierwszym piłkarzem, którego znałam tak dobrze. Mówiliśmy sobie wszystko, przed ważnymi meczami przychodził do mnie na lody malinowe i mówił, że nigdzie nie ma tak dobrych, jak u mnie. Uwielbiam te lody i cieszyłam się, jak głupia, kiedy zobaczyłam, że podziela moją fascynację. Wie pani jak to jest mieć kogoś naprawdę bliskiego? Kogoś, komu można powiedzieć wszystko? Taką osobę, która zawsze nam pomoże i wie czego nam trzeba? Ja taką miałam.
Niespodziewanie po twoim mieszkaniu roznosi się dźwięk dzwonka do drzwi. Podskakujesz na kanapie ze strachu, nie spodziewając się żadnych gości. Po chwili namysłu wstajesz i idziesz otworzyć tajemniczemu osobnikowi.
- Marco? – pytasz mocno zdezorientowana widząc w progu totalnie przemoczonego przyjaciela.
- Trochę pada – oznajmia radośnie blondyn i nie czekając na pozwolenie od razu kieruje się do twojej kuchni.
Zamykasz drzwi i szybko dołączasz do przyjaciela.
- Jeśli mogę wiedzieć to, co ty tu robisz? – pytasz zagradzając mu drogę do lodówki i zmuszając tym samym do odpowiedzi.
- Próbuję coś zjeść, bo droga tutaj w strugach deszczu mnie wykończyła – słyszysz odpowiedź i już masz zamiar sprecyzować, że chodzi ci o powód tej niespodziewanej wizyty, ale piłkarz okazuje się szybszy od ciebie. – Jest burza a ja doskonale wiem jak boisz się burzy. Skoro twoja współlokatorka wyjechała, to nie pozwolę ci siedzieć tu samej i umierać ze strachu na widok błyskających za oknem piorunów. Jestem przecież twoim najlepszym przyjacielem, twoim Marco – uśmiech blondyna rozbraja cię i od razu rzucasz mu się na szyję.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła – stwierdzasz wyciągając z lodówki wasze ukochane lody i ciągnąc przyjaciela na kanapę.
Siadacie wygodnie i nakrywacie się twoim żółtym kocem z uśmiechem otwierając pojemnik z lodami.
- No to, co dzisiaj oglądamy? – pyta po chwili piłkarz dostrzegając lecący w telewizji teleturniej.
- Wszystko, byle nie to – mówisz ze śmiechem i podajesz przyjacielowi pilota.
Wtulasz się w niego i nabierasz olbrzymią porcję lodów na łyżkę. Jesteś mu bardzo wdzięczna, że przyjechał i nie pozwolił siedzieć ci tu samej. Naprawdę bardzo wdzięczna.
Podnosisz wzrok na kobietę i w milczeniu przyglądasz się jej chwile. Zastanawiasz się, czy naprawdę chcę poznać twoją historię, czy to tylko jej praca zmusza ją do zadawania ci tych wszystkich pytań.
- Był cholernie trudny, ale co miałam zrobić?! Proszę mnie zrozumieć, to była jego kariera, jego wielka szansa! – podkreślasz.
- Nie chciał zabrać cię ze sobą? – słyszysz kolejne pytanie.
- To ja nie chciałam.
- Ale w końcu i tak wylądowałaś w Dortmundzie.
Wpatrujesz się w ścianę.
- I to był mój największy błąd – stwierdzasz po cichu, ale kobieta i tak to słyszy. – Ten przyjazd to było moje przekleństwo, to, wtedy wszystko się zaczęło – mówisz głośniej i pozwalasz, by pojedyncza łza spłynęła po twoim policzku.
~~~
> Jak widać
opowiadanie będzie pisane na zasadzie rozmów głównej bohaterki z terapeutką. Jej
historię będziemy poznawać podczas jej wspomnień.
> To nie będzie
długa historia a rozdziały nie będą kilkustronicowe ale mimo wszystko mam
nadzieje, że kogoś to zaciekawi.
> Pomysł zrodził
się w mojej głowię niedawno a, że są wakacje to mam więcej czasu na pisanie.
> Wszystko co tu
się pojawi dedykuje chłopakom z Borussi, którzy dla mnie mimo wszystko też są
zwycięzcami LM przez to co osiągnęli i jak ciężko na to pracowali i mylenie, której ostatnia dodana historia tak bardzo mnie poruszyła. Ona jest wielka.